3 Sierpnia 2025
W kościele mówimy dużo o nawróceniu, tak zwanej metanoii, ale co to w ogóle jest? W pewnym sensie można o tym nawróceniu pomyśleć jak o spacerze, podczas którego stwierdzamy w pewnym momencie, że nie idziemy w odpowiednim kierunku. Odwracamy się na pięcie i idziemy w przeciwnym kierunku. Ta analogia poniekąd pokazuje nam część prawdy, że na początku nasze cele, wartości i motywacje mogą być złe, i dopiero kiedy to sami stwierdzamy, zaczynamy dążyć ku dobru. Jednak moim zdaniem ten obraz nie odzwierciedla do końca rzeczywistości, bo nawrócenie jest pokazane jako jednorazowa decyzja i wydaje się to proste, wręcz trywialne.
Dlatego proponuję, żebyśmy kierowali się innym obrazem, by zrozumieć, na czym nawrócenie polega. Bo co się dzieje, kiedy poznajemy Boga po raz pierwszy, tak naprawdę, tak świadomie, i chcemy zacząć budować osobistą relację z Nim? Świat staje dla nas do góry nogami. Nasze spotkanie z Bogiem nie zmienia otaczającego nas świata, tylko nas samych. Dlatego lepszym obrazem reprezentującym metanoję nie jest odwrócenie się na pięcie, ale stanięcie na rękach.
Stając na rękach, dosłownie odwraca się nasz świat do góry nogami. I w tej analogii odnajdujemy więcej właściwości prawdziwego nawrócenia. Czy mamy wystarczająco odwagi, żeby stanąć na rękach, przecież moglibyśmy się przewrócić? Ale nawet jak staniemy na tych rękach, jest to bardzo chwiejne i kosztuje nas dużo wysiłku. Dlatego jest tylko kwestią czasu, że spadamy z powrotem na ziemię. Upadki są nieuniknione. Ale czy wtedy znowu zaryzykujemy i staniemy ponownie na rękach? Z czasem będziemy mieli więcej wprawy i dłużej wytrzymamy, patrząc na świat do góry nogami.
Inny aspekt stawania na rękach jest związany z naszym ubraniem, ponieważ nie tylko my sami, ale też kieszenie naszych spodni są wtedy do góry nogami... i może coś z nich wypaść. Do czego jesteśmy przywiązani? Może nie wszyscy jesteśmy przywiązani do portfela i pieniędzy, które się w nim znajdują, ale może jest to komórka i kontakty, które w niej mamy, np. nasza partnerka/nasz partner lub nasz najlepszy przyjaciel/nasza najlepsza przyjaciółka. Każdy z nas może mieć coś innego w kieszeniach, do czego jest bardzo przywiązany. Jednak stając na rękach, może nam wypaść zawartość naszych kieszeni, może nie od razu, ale jest to kwestią czasu. Czy jesteśmy w stanie oddać się całkowicie Panu Bogu? Nawet nasze zdrowie, naszą pracę, nasze relacje?
Raczej nie uda się nam oddać Bogu wszystkiego za pierwszym razem, a nasze kieszenie przy drugim staniu na rękach wciąż nie będą puste. Lecz wtedy znowu wypada nam ich zawartość, i będzie się to powtarzać, aż nauczymy się, że nie warto zapychać naszych kieszeni rzeczami, których tak naprawdę nie potrzebujemy. Nie znaczy to, że Bóg jest przeciwny temu, żebyśmy mieli wartościowe rzeczy. Możesz mieć duży dom, szybki samochód, wielu przyjaciół itd., ale nie możesz być do tego zanadto przywiązany i nie może być to dla Ciebie ważniejsze od Twojej relacji z Bogiem. Jak to wygląda w praktyce? Z reguły najpierw opróżniamy kieszenie i kładziemy zawartość na bok, albo dajemy komuś, żeby to dla nas przechował. Co się z tymi rzeczami stanie, tego nie wiemy, ale utrudniałyby nam nasze nawrócenie. Z drugiej strony, bez tych wszystkich rzeczy jesteśmy lżejsi i łatwiej przychodzi nam stanie na rękach.
Inną zaletą pustych kieszeni jest to, że jesteśmy otwarci, żeby otrzymywać nowe rzeczy od Boga: nowe relacje, nowe pasje, nowe cele... Mamy sporo wolnego miejsca, do którego Boga możemy zaprosić. Bo gdzie jest miejsce dla Boga, jak nasze kieszenie są bardziej zapchane niż samochód rodziny jadącej na wakacje?
Pamiętam jeszcze, jak na zajęciach z WF-u ćwiczyłem stanie na rękach w domu i szczególnie na początku miałem z tym wielkie trudności. Ale jak to często w życiu, ważni są inni ludzie i jestem wdzięczny, że mama mi wtedy z tym pomagała i podnosiła lub przytrzymywała moje nogi. Dzięki temu byłem w stanie dłużej wytrzymać w tej nowej dla mnie pozycji. Tak samo jest i w naszym życiu duchowym, gdzie możemy sobie ułatwić życie, szukając pomocy u innych ludzi - ludzi, którzy wiedzą, jak się stoi na rękach, albo są w stanie ustabilizować nasze nogi, gdy nasza głowa znajduje się zaledwie parę centymetrów nad ziemią. Ludzi tych możemy spotkać np. we wspólnocie Kościoła albo we wspólnotach kościelnych kierujących się kerygmatem. Kto inny może nam bardziej pomóc ze staniem na rękach niż inna osoba, która zmagała się i wciąż zmaga z tym samym wyzwaniem?
Spróbuj samemu, może akurat świat Ci się spodoba, jak zaczniesz patrzeć z tej nowej perspektywy.